Pierwsze czytanie pokazuje opisaną w Księdze Rodzaju słynną scenę rozmowy Pana Boga z Abrahamem. Pan Bóg zamierzał zniszczyć Sodomę i Gomorę za grzechy. Abraham „targował się” z Panem Bogiem o to, żeby ze względu na kilku sprawiedliwych Pan Bóg zaniechał swojej kary i za każdym razem obniżał ich liczbę. Natomiast Pan Bóg okazał w ten sposób swoją łaskawość i życzliwość, że pozwolił na takie „targowanie” i przystał na każdą propozycję Abrahama. Wiemy, że „targowanie się” jest znakiem życzliwości i szacunku w kulturze Wschodu. Każdy, kto był na wycieczce w tamtym rejonie i kupował np. pamiątki, wie, że do kultury należy potargować się ze sprzedawcą, wtedy on szanuje klienta, a klient okazuje szacunek jemu. My w naszej kulturze nie za bardzo rozumiemy takie zachowanie i może ono być dla nas irytujące. I właśnie w dzisiejszym czytaniu nie chodzi o „targowanie się” typowe dla kultury Bliskiego Wschodu. Biblia jest przecież skierowana do wszystkich ludzi. Chodzi tu raczej o właściwy rodzaj modlitwy, a więc taki, żeby była ona skuteczna.

         Modlitwa nie jest, a raczej nie powinna być dla nas niczym obcym. Pytanie brzmi, czy my modlimy się właściwie? Kiedy przyjrzymy się na większość naszych modlitw zanoszonych w prośbach w czasie nowenny czy wrzucanych do odpowiednich skrzyneczek, a teraz także zamieszczanych w Internecie na stronach i społecznościach poświeconych modlitwie, dochodzimy do wniosku, że modlitwy są zależne od tego, co dzieje się wokoło nas. Modlimy się o pokój, gdy jest wojna, modlimy się o zdrowie, gdy jest choroba, o poprawę relacji małżeńskich, gdy pojawiają się w nich trudności, itp. Ogólnie rzeczywistość, z którą się spotykamy, jest dla nas w jakiś sposób trudna. Nie chcemy się na nią zgodzić, czujemy się w niej źle i wtedy zwracamy się do Pana Boga, którego uznajemy za kierującego całą rzeczywistością, a więc mającego wpływ na wszystko co się dzieje (w końcu jest „wszechmogący”, a więc może zrobić wszystko, co tylko dusza zapragnie), zwracamy się o to, żeby tę nieprzyjemną dla nas rzeczywistość zmienił, na bardziej nam odpowiadającą. Modlimy się wobec pewnych faktów o to, żeby te fakty były inne, lepsze, czy może chociaż mniej bolesne i mniej tragiczne. Prawdą jest, że się modlimy, czasem nawet bardzo żarliwie, ale prawdą jest też, że modlimy się zazwyczaj w jakimś interesie, nawet i dobrym i że modlimy się wobec pewnych faktów prosząc o ich zmianę.

Popatrzmy więc na przykład modlitwy Abrahama, który jest przecież naszym praojcem w wierze. Na początek trzeba zauważyć, że scena z dzisiejszego Pierwszego Czytania jest kontynuacją sceny, w której pewnego zwykłego dnia trzech Podróżnych przyszło z wizytą do Abrahama. Wizytę tych trzech tajemniczych Gości obrazuje słynna Ikona Rublowa. Wierzymy wszyscy, że był to osobiście Bóg w Trójcy Świętej. Kiedy św. Jan pisze, że „Słowo zamieszkało między nami”, używa stwierdzenia: „rozbiło namiot między nami”. Ten „namiot” w którym zamieszkał Bóg oznacza człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Abraham przyjął zacnego Gościa u wejścia do swojego namiotu, w którym przebywała jego ukochana żona. Prawdziwa modlitwa polega na tym, żeby zauważyć, że w zwykły dzień sam Bóg w Trójcy Jedyny składa niespodziewane wizyty ukochanemu stworzeniu – człowiekowi. Modlitwa polega na tym, że w każdej chwili dnia potrafię rozpoznać i ugościć przychodzącego Boga w namiocie mojego serca, w którym są ukryci moi najbliżsi – ukochani, i potrafię podzielić się z Bogiem tym, co mam. Co się wówczas dzieje? Bóg objawia mi swoją wolę na przyszłość i ta wola nie zawsze jest dla mnie przyjemną po ludzku perspektywą. Pan Bóg objawia mi swoje zamiary nie w ten sposób, że stanie się tak i tak i koniec, ale wspólnie ze mną planuje mój los i moje przyszłe dzieje – i te łatwe i trudne – zanim one nastąpią. Prawdziwa modlitwa polega nie na prośbie o zmianę faktów: Sodoma i Gomora zostały zburzone, to weź Panie Boże je teraz odbuduj. Prawdziwa modlitwa polega raczej na wspólnym z Bogiem dochodzeniu do sedna, o co Panu Bogu chodzi w naszym życiu i co dla nas samych jest w nim najważniejsze. Pan Bóg pokazał Abrahamowi, że Jego plany nie są nieodwołalne, że nawet chciałby ocalić grzeszne miasto przy minimum współpracy ze strony człowieka, jednak okazało się, że nawet tego minimum nie było. Rodzina Lota liczyła cztery osoby: samego Lota, jego żonę i dwie córki. Abraham zakładał, że ta czwórka to są ludzie sprawiedliwi, i może znajdzie się choćby jeszcze jeden sprawiedliwy sąsiad. Nie znalazł się, więc miasto zostało zgubione, choć czwórka ludzi, których Abraham uważał za sprawiedliwych ocalała. Jednak postępowanie Lota w mieście, a jego żony i córek po ocaleniu pokazało, że nawet oni nie byli sprawiedliwi i też ich losy potoczyły się nieszczęśliwie. Wydaje się więc, że Abraham w końcu też to zrozumiał. To zrozumienie woli Bożej było owocem prawdziwej modlitwy. Pan Jezus w Ewangelii ogłasza, że o ile rodzice dają swoim dzieciom chleb i inne potrzebne do życia rzeczy, o tyle Pan Bóg daje przede wszystkim Ducha Świętego. Dar Ducha Świętego pozwala nam widzieć historię naszego życia jako dialog z Bogiem, który przedstawia nam swoje propozycje, wyjaśnia je i oczekuje zrozumienia. Bóg w ten sposób zniża się do swojego stworzenia. Pamiętajmy w modlitwach, że „Bądź Wola Twoja” jest wcześniej przed „chlebem powszednim”.

Ks.B.Krzos

DMC Firewall is a Joomla Security extension!