Zanim rozpoczniemy Wielki Post słyszymy kolejną część słynnego Kazania na Górze wygłoszonego przez Pana Jezusa. Dzisiaj jest mowa o przebaczeniu i miłości. Pan Jezus przywołuje obowiązującą w Jego czasach biblijną zasadę: „oko za oko, ząb za ząb” i wzywa, żeby Jego uczniowie postępowali inaczej. Warto przypomnieć skąd zasada ta się wzięła. Wprowadził ją Bóg, aby powstrzymać niepohamowaną chęć zemsty. Biblia opisuje Lameka, który mówił, że pomści siedemdziesiąt siedem razy każdą swoją krzywdę. Podobnie postąpił Haman w Księdze Estery, kiedy Izraelita Mardocheusz nie chciał się mu pokłonić, postanowił zemścić się nie tylko na samym „winowajcy”, ale zgładzić cały jego naród.

Im większe ktoś ma mniemanie o sobie, tym większe i bardziej niesprawiedliwe kary stosuje, ponieważ pycha idzie w parze z wyolbrzymionym poczuciem krzywdy i chęcią zemsty. Sienkiewicz pisał w Krzyżakach jak to szczytnieński komtur kazał dzwonnikowi zjeść cały sznur od dzwonu, bo obudził „jaśnie pana” zbyt wcześnie. Biografia św. Jana Nepomucena podaje, że święty upomniał ostro króla czeskiego, kiedy ten kazał przypiekać kucharza za to, że przypalił królewski obiad. Na skutek upomnienia tej okropnej kary nie wykonano. Z kolei pruski król Fryderyk Wilhelm skazał na śmierć błazna, który zbyt kąśliwie zażartował z monarchy. Oczywiście miał zamiar ułaskawić żartownisia w ostatniej chwili, ale tamten czekając w celi śmierci zmarł na zawał ze strachu. My tak może nie postępujemy, bo nie mamy aż takiej władzy nad ludźmi. Ale czy nie jest tak, że człowiek uważający się za skrzywdzonego złorzeczy krzywdzicielowi i wyklina całą jego rodzinę? Czy nie zdarza się podobnie jak w znanej komedii, że życzy sąsiadowi śmierci i wszystkich plag egipskich za podoranie miedzy o trzy palce? Sam słyszałem niechcący rozmowę w poczekalni u prawnika, jak pewna osoba użalała się, że niekończące się procesy wyniszczają zdrowie i pochłaniają dużo pieniędzy, ale „człowiek nie może znieść myśli, że ten sąsiad spokojnie po tym świecie chodzi”. Okazuje się, że my – Europejczycy XXI wieku mentalnościowo żyjemy jeszcze w starym Testamencie. Zasada „oko za oko” wyznaczała ludziom granicę sprawiedliwości. Sprawiedliwość kończy się tam, gdzie ktoś oddaje to samo za to samo. Jeśli próbuje dodać coś więcej, staje się niesprawiedliwym mścicielem. Nie zapominajmy o tym, że Pan Bóg dając tę zasadę wprowadził tak zwane miasta ucieczki. Mógł się w nich schronić każdy, kto nieumyślnie popełnił jakieś zło lub narobił szkody, a ścigano go bezwzględnie. Pan Jezus w Kazaniu na Górze zajął się także i tym tematem.

Przede wszystkim zalecał poprawę sprawiedliwości z takiej wyrównawczej polegającej na odpłacie pięknym za nadobne, na taką, która zwalcza zło w zarodku. Nie stawianie oporu złemu, nie oznacza braku reakcji na zło. Przecież Katechizm wymienia tak zwane grzechy cudze i zabrania człowiekowi milczeć lub nie reagować, gdy dokoła dzieje się jakieś zło. Tym bardziej Pan Jezus nie zakazuje jakiejkolwiek reakcji, bo ta mogłaby rozzuchwalić złoczyńcę. Nakazuje reakcję, która nie ma wywoływać zemsty lub poczucia krzywdy, ale ma dotknąć serca sprawcy, pobudzić najczulszy jego punkt. To było trochę jak u Vicotra Hugo w Nędznikach. Bohater okradł biskupa Benvenuto ze srebrnych sztućców, a kiedy go aresztowano, biskup oświadczył, że te sztućce dał mu w prezencie i zapomniał dodać lichtarzy. Dzięki temu gestowi bohater książki się nawrócił.

Ewangelicznego „nadstawiania drugiego policzka” nie należy brać dosłownie. Sam Pan Jezus, kiedy został spoliczkowany tego nie uczynił. Ale zareagował w sposób taki, że oprawcy opadły ręce. Ewangelia nie daje konkretnych rozwiązań wszystkich możliwych problemów, bo nie jest od tego. Sugeruje tylko ogólny sposób działania. Każdy napastnik spodziewa się reakcji złości i odwetu, która tylko rozkręca spiralę i w to mu graj. Kiedy ofiara zareaguje inaczej: odważnym spojrzeniem w oczy, odważnym pytaniem: „czego naprawdę chcesz?”, stoickim spokojem, itp., rozbraja niejako nakręcanego agresją lub chęcią zysku napastnika, wytrąca go z jego schematu przemocy.

Pamiętam jak kiedyś pewien bogaty starszy człowiek pomagał swojej rodzinie udzielając im pożyczek bez procentów. Kiedy przyszły jego imieniny, rodzina nie złożyła mu życzeń. Wtedy on oburzony i cały w nerwach zadzwonił do nich i nakrzyczał ile wlezie, że on im pomagał, a ci nie pamiętają o wdzięczności. Kiedy na drugi dzień był nadal nastawiony bojowo i obmyślał strategię dalszych kłótni a jednocześnie obawiał się, czy oddadzą mu jego pieniądze, otrzymał bardzo miły list z przeprosinami i życzeniami oraz pierwszą ratę spłaty pożyczki. Chodził potem przez kilka dni i żalił się wszystkim, jak jest mu głupio.

„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” – wszyscy znamy te słowa i pamiętamy, że odnoszą się one do zwycięstwa dobra i zła nie tyle wokół nas, co w nas samych. Nie chodzi o to, żebyśmy codziennie od rana ruszali w bój ze wszystkimi dokoła o racje polityczne, patriotyczne, społeczne i gospodarcze, ale o to, żebyśmy toczyli bitwy z naszymi własnymi nerwami, chęcią odwetu czy złośliwej odpłaty naszym bliźnim.

Ks. B. Krzos

logo

caritas

Liturgia na dziś

Copyright © 2024 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
Our website is protected by DMC Firewall!