Dzisiaj Pan Jezus po raz kolejny objawia w przypowieści prawdę o Królestwie Bożym.

         Już na początku dzisiejszej Liturgii Słowa prorok Izajasz woła: „Niechaj bezbożny porzuci swą drogę, a człowiek nieprawy swoje knowania”. Kiedy słyszy się te słowa człowiek zastanawia się: skąd biorą się bezbożni, nieprawi, złośliwi, bandyci i wszelkiej maści źli ludzie? Otóż w dużej większości biorą się oni z poczucia krzywdy. A to poczucie z kolei bierze się stąd, że na sam początek wpada się w taką mentalność, że dzieli się ludzi na dobrych i złych. Potem już o krok do ustalenia, że świat dzieli się na prześladujących i prześladowanych, bo przecież źli ciągle dobrych atakują i niszczą. Dalej już tylko kolejny krok do tego, żeby uznać, że to ja jestem w gronie tych prześladowanych. Potem już bardzo łatwo przekonać samego siebie, że wszyscy dokoła mnie są prześladowcami a tylko ja jedyny jestem tym prześladowanym. Wszyscy inni są krzywdzicielami, a ja jedyny/ja jedyna tym krzywdzonym/tą krzywdzoną. A jeśli człowiek rzeczywiście wmówi sobie, że jest osobą pokrzywdzoną, że wszystko sprzysięgło się przeciw niemu, najczęściej reaguje agresją i tłumaczy się, że przecież chce się tylko bronić przed krzywdą. Mówię tu na przykład o mężach, pozbawionych rodzin i praw do dzieci, bo żona była wiecznie pokrzywdzona. Mówię tu o żonach z podbitymi oczami, bo przecież mąż w knajpie przeżywał z kolegami jaką to ma w domu jędzę. Mówię tu o naszym narodzie, zaatakowanym w 1939 roku, bo przecież chcieliśmy rzekomo chcieliśmy zniszczyć mniejszość niemiecką na Śląsku a z drugiej strony trzeba było obronić biednych rolników wyzyskiwanych przez polskich panów i kułaków.

Na zbiorowym, często sztucznym poczuciu krzywdy bazują często politycy i różni felietoniści, którzy drażnią w ten sposób odbiorców i skierowują nas ludzi nawzajem przeciw sobie. To się nazywa uprawianiem demagogii, co z greckiego znaczy wodzenie ludzi, praktycznie wodzenie ich za nos.

Niestety psychologowie dowodzą, że człowiek, który jest najbardziej drażliwy na swoim punkcie i uważa się zawsze za krzywdzonego przez wszystkich i za ofiarę wszystkich, w rzeczywistości rani i krzywdzi najbardziej. Przecież i sam Pan Jezus koniec końców padł ofiarą spisku urządzonego przez Jego złośliwych wrogów. Łatwo wmówili oni sobie samym a potem Piłatowi, że Pan Jezus zagraża bezpieczeństwu publicznemu. Jak bardzo skatowali Pana Jezusa ci niby pokrzywdzeni i wystraszeni ludzie…

         Taka mentalność pokrzywdzonych pojawiła się w dzisiejszej przypowieści o robotnikach w winnicy. Jak pamiętamy, Gospodarz winnicy wyszedł rano na rynek i zatrudnił pracowników, obiecując, że zapłaci im za to po denarze. Potem zatrudniał kolejnych pracowników: i około południa, i po południu, a ostatnich zatrudnił wręcz jedną godzinę przed wieczorem. Kiedy wszyscy pracownicy dostali taką samą zapłatę, ci pierwsi poczuli się urażeni. Choć sami zarobili uczciwie, to jednak zaraz chcieli więcej, bo łaska, jaką wyświadczył Gospodarz ostatnim zatrudnionym w tych pierwszych wzbudziła poczucie krzywdy i agresję. Taką agresję przejawiali Faryzeusze, kiedy patrzyli na ludzi nawracających się do Pana Jezusa. Ci, którzy się nawracali byli przyjmowani, a Faryzeusze uważali samych siebie za wiernych „od zawsze” i zazdrościli nawracającym się prostaczkom i poganom.

„Nie czynię Ci krzywdy, przyjacielu” – powiedział Gospodarz do przedstawicieli robotników pracujących od rana. „Nie czynię Ci krzywdy, przyjacielu” – woła dzisiaj Pan Bóg do każdego i każdej z nas, którzy widzimy, że innym ludziom dzieje się lepiej niż nam. Weźmy sobie do serca te słowa: „Nie czynię Ci krzywdy – przyjacielu” i wyciągajmy je stamtąd zawsze, kiedy ogarnie nas pokusa zazdrości. Zastanówmy się, czy my u początku naszego życia spisywaliśmy jakąkolwiek intercyzę z Panem Bogiem? Czy ktokolwiek gwarantował nam dostatnie i spokojne życie przez z góry określoną liczbę lat? Bądźmy wdzięczni za to, co mamy, bo przecież nie zasługiwaliśmy na nic.

Jak pokorna jest postawa św. Pawła, którą dzisiaj mamy opisaną w jego liście do Filipian. Św. Paweł widział, jak przy jego boku rośli święci, choćby Barnaba, Łukasz, Sylas czy Tymoteusz. Oni byli w większości świeżo nawróconymi poganami, a sam Paweł od dzieciństwa był pobożnym i przestrzegającym zasad Faryzeuszem. W dzisiejszym czytaniu dzieli się swoim pragnieniem zostania świętym. Jednocześnie staje w pełnej gotowości do pełnienia woli Bożej w życiu doczesnym i to tak długo, jak Pan Bóg będzie tego od Pawła wymagał. „Chciałbym już odejść – mówi – bo to dla mnie lepsze. Jeśli zaś pozostanie z Wami będzie konieczne, to niech Bóg będzie uwielbiony”. Tylko naprawdę święty człowiek może być aż tak pokorny, żeby stawiać drugich ponad siebie, dokładnie tak, jak robił to apostoł nardów.

Ks. B.Krzos

 

logo

caritas

Liturgia na dziś

Copyright © 2024 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
DMC Firewall is a Joomla Security extension!