Kochani

          W dzisiejszej Liturgii Słowa znów słyszymy o winnicy. „Winnicą Pana jest dom Izraela” – jak woła Psalmista. Już w pierwszym czytaniu mamy słynny fragment biblijny, który nazwany został „Pieśnią o Winnicy”. Pieśni nie śpiewa się o byle czym lub byle kim. Pieśni dedykuje się szanowanym lub kochanym osobom, a jeśli nawet nie osobom, to zawsze są to pieśni o miłości, o ojczyźnie, o domu rodzinnym, ogólnie o wartościach, które nie są obojętne dla człowieka. Jeśli Bóg śpiewa pieśń o swojej winnicy, to znaczy że kocha ją i za nią tęskni. Winnica jest czymś więcej niż tylko miejscem pracy i uprawiania winorośli; ona jest jak rodzina i ojczyzna dla samego Boga.

          Co się jednak dzieje w winnicy, w której Bóg pokładał takie nadzieje, i w którą tyle zainwestował? Ona przyniosła cierpkie owoce, to znaczy wykorzystała wodę, słońce i pracę, ale obróciła ją przeciwko Właścicielowi. Śp. Ks. bp. Wacław Świerzawski mówił: „lepiej nic nie robić, niż robić nic”. To znaczy, że lepiej nie przynosić owoców wcale, niż przynosić złe. Widzą o tym studenci, którzy pisali kolokwia na tak zwane punkty ujemne. Za brak odpowiedzi było zero, ale za odpowiedź błędną punkty jeszcze odejmowano. Podobnie jest w życiu człowieka: lepiej już zostawić wszystko i nie działać, niż poświęcać siły i trudzić się, żeby działać źle.

          W Pieśni o winnicy najbardziej bolesna jest zuchwałość winnicy, to znaczy brak refleksji nad tym, ile otrzymała od swojego Gospodarza. Zuchwałość to najbardziej tragiczna cecha grzechu człowieka: dostawać od kogoś dary i obracać je przeciw Darczyńcy, jak mówił Stalin o narodach Zachodniej Europy: daliście mi sznur, na którym ja was wszystkich powieszę. Podobnie jak tzw. „potrzebujący”, którzy przyjdą, poproszą, dostaną pomoc, a potem zostawią brud i śmieci przed drzwiami swoich dobroczyńców. Zuchwałość ludzi posuwa się do tego stopnia, że odbiera im rozum: po znieważeniu sług Właściciela Winnicy zabijają Jego Syna i łudzą się, że to oni Winnicę odziedziczą. Czy można pójść na przykład do sąsiada i zabić go i liczyć to, że zabierze się jego dom i całą własność? Co w sytuacji ludzkiej zuchwałości robi Bóg? Wycofuje się od takich niegodziwych, zuchwałych dzierżawców, ale razem ze sobą zabiera wszystko, czym do tej pory ubogacał.

          Współczesna Europa zdaje się przypominać winnicę z pierwszego czytania. Usuwa zakorzenione w niej od wieków Chrześcijaństwo, a potem dziwi się skąd się biorą wojny kulturowe, konflikty, przestępczość i inne zjawiska, które niszczą społeczność i kraj. Współczesna Europa chce wyrzucić Boga i wiarę chrześcijańską ze swoich granic, ale jednocześnie mieć wszystko, co dobrego ta wiara wniosła do cywilizacji. Tak się nie da: albo się ma omlet, albo jajko: albo się ma prawdziwe Chrześcijaństwo, albo prawdziwy chaos. Obyśmy nie poszli tą samą drogą i u nas, choć można odnieść wrażenie, że wielu jest u nas ludzi podobnych do niegodziwych dzierżawców. Posłużmy się tu przykładem. Przez wieki w Europie Kościół Katolicki zajmował się opieką zdrowotną i edukacją. Szpitale i przytułki oraz uniwersytety i szkoły były prowadzone przez kapłanów i osoby zakonne. Była to Winnica Pańska, w której pracowało i korzystało z niej wielu. Co więcej, pomoc uczniom i potrzebującym odbywała się pod znakiem krzyża – znakiem Jezusa Chrystusa. Wtedy wielu połakomiło się na tę Winnicę: „Chodźmy, usuńmy, wyrzućmy Go, a posiądziemy Jego dziedzictwo”. I tak się stało. Okazuje się jednak dzisiaj, że państwowa służba zdrowia i państwowa edukacja to największe bolączki kraju, niezależnie od tego, kto sprawuje władzę.

          Żyjemy dzisiaj w takich czasach, że mamy wszystkiego pod dostatkiem. Mamy prąd w kontakcie, wodę w kranie, jedzenie do kupienia w sklepie i kartę w portfelu, żeby zrobić zakupy. Zapominamy wtedy o tym, że do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia, świat cały i jego mieszkańcy. W dobrobycie europejskim zapominamy o tym, jak bardzo potrzebne jest nam Boże Błogosławieństwo, które podtrzymuje nasz świat w istnieniu. Strasznie denerwują nas wysłannicy Pana Boga, którzy o tym przypominają i domagają się oddania Bogu Jego „należności”. Oczywiście Pan Bóg nie domaga się pieniędzy, ale pokory, czasu Jemu poświęconego, modlitwy, szacunku itp. Kiedy się ludziom o tym przypomni, robią się o dziwo bardzo nerwowi i obrzucają błotem wysłanników Boga. Dla wielu byłoby najlepiej, jakby Pan Bóg wyniósł się z tego świata na cztery wiatry, a razem z Nim zniknęło wszystko i wszyscy, którzy o Bogu przypominają. Bóg odejdzie, bo szanuje decyzję człowieka, ale zabierze ze sobą swoje błogosławieństwo i łaskę, a wtedy zostaniemy sami ze swoją własną nienawiścią.

          Myślę, że tak właśnie dzieje się w piekle, do którego idą nieprzyjaciele Pana Boga. Jeśli przez całe życie niszczą Bożą Winnicę, to mają w sercu wiele nienawiści i agresji. Ale Pan Bóg w momencie śmierci zabiera całe dobro, które do tej pory niszczyli. Nie ma już czego niszczyć, a nienawiść i agresja zostają w sercu. Piekło polega na posiadaniu na wieki swojej własnej nienawiści i wściekłości, które nigdy nie zostaną zaspokojone.

          Zwróćmy uwagę na radosne zakończenie tej przypowieści: Bóg buduje od nowa na odrzuconym kamieniu: nie zraża się stratami. Kto zostaje po stronie Bożej, ma po swojej stronie twórczą siłę miłości, która buduje, wznosi, wspiera i błogosławi.

DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd