W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus uzdrawia niewidomego Bartymeusza. Imię Bar-Tymeusz, jak notuje Ewangelista – oznacza dokładnie „syn Tymeusza”. Kiedy w Ewangeliach mamy takie doprecyzowanie, czyj to syn lub czyj to ojciec, oznacza to, że chodzi o jakąś dokładnie znaną osobę. Być może ten uzdrowiony był potem chrześcijaninem i mógł być znany odbiorcom Ewangelii św. Marka. Pan Jezus dokonuje cudu uzdrowienia niewidomego Bartymeusza w czasie wyjścia z Jerycha. Był to ostatni etap podróży Pana Jezusa do Jerozolimy – ostatni przed Jego męką. Podobnie i cud uzdrowienia ślepoty Bartymeusza był ostatnim cudem uzdrowienia dokonanym przez Chrystusa Pana. Potem było tylko wskrzeszenie Łazarza. Papież Benedykt XVI mówił, że cała Ewangelia św. Marka jest osnuta wokoło tematu drogi i podróży. Oczywiście nie chodzi tu tylko o przemieszczanie się z miejsca na miejsce, ale o drogę wiary, a więc rozwój wiary. Cud uzdrowienia ślepca w tak ważnym punkcie tej drogi pokazuje, że uzdrowienie ze ślepoty – duchowej ślepoty – jest niezbędnym i ważnym krokiem na drodze wiary. Fizyczny brak wzroku Bartymeusza jest tutaj symbolem duchowej ślepoty. Duchowa ślepota polega na braku światła. Z kolei brak światła uniemożliwia zupełnie albo uniemożliwia właściwe odczytanie rzeczywistości. Brak Bożego światła nie pozwala zrozumieć rzeczywistości nas otaczającej, sprawia, że jesteśmy w niej zagubieni jak w ciemności, że potykamy się i nie jesteśmy w stanie znaleźć właściwej drogi, po której można by iść przez życie.

 

Bartymeusz nie był niewidomym od urodzenia, zapewne stracił wzrok w skutek jakiegoś nieszczęścia. Z tego powodu, choć był dość blisko Pana Jezusa, miał też utrudniony dostęp do Niego. Duchowa ślepota właśnie w ten sposób działa, że choć nie zupełnie przeszkadza, to jednak niesamowicie utrudnia dostęp do Pana Jezusa. Przed jednym z kościołów jest mały park z ławkami. To miejsce upodobali sobie ludzie, którzy lubią pić alkohol. Robią to praktycznie codziennie. Można naprawdę całe lata przepędzić dosłownie obok kościoła i ani razu nie pomyśleć o tym, żeby tam wejść, ba, nawet odwrócić się w jego stronę. Bartymeusz zrobił w całej swojej sytuacji jedną ważną rzecz. Zaczął wołać: „Jezu synu Dawida, ulituj się nade mną!” Żeby mógł tak zawołać, to musiał przede wszystkim uznać, że jego sytuacja była bardzo smutna i godna politowania.

Wielu z nas dzisiaj tkwi w duchowej ślepocie. Niestety tkwimy tam mocno i to nie dlatego, że Pan Jezus nie przechodzi w pobliżu. On jest przy nas niezawodnie, ale to my nie chcemy przyznać się do tego, że nasza duchowa ślepota to zły stan ducha i naszego poznania. Przyznać się, że jestem duchowo ślepy, to przyznać się, że nie wiem wszystkiego o życiu, że nie wiem jak żyć, że mogę popełnić błąd i faktycznie popełniam. Opłakany stan, jakim jest ślepota duchowa przypomina postawę cesarza Nerona opisanego przez Sienkiewicza w dziele „Quo vadis?”. Neron w rozmowach przyznawał się publicznie do tego, że mordował ludzi i że pewne rzeczy mu nie wychodziły. Ale na pewno zemściłby się okrutnie, gdyby o jego grzechach i wadach powiedział mi ktoś inny. A szczególnie mocno uważał się za mistrza muzyki, poezji i śpiewu, w czym tak naprawdę był wielką miernotą. Ślepota ducha nie polega więc na tym, że człowiek wprost uważa sam siebie za anioła czy nieomylnego. Polega raczej na tym, że tylko jemu samemu wolno samego siebie krytykować i nie znosi krytyki innych, a co więcej ma pewne poglądy czy sfery życia, co do których jest święcie przekonany o swojej idealności. Coś w stylu: „Owszem, nie jestem doskonały, ale na polityce, mechanice, elektronice, innych ludziach, itp… się doskonale znam”. Najczęściej błądzimy w sprawach, co do których jesteśmy najbardziej pewni.

Modlitwa Bartymeusza, która jest wezwaniem i błaganiem o litość oraz o miłosierdzie, jest sednem każdej modlitwy chrześcijańskiej. Jest w Kościele od samego początku i trwa do dzisiaj za każdym razem, kiedy w modlitwie wołamy: „zmiłuj się nad nami”. To wezwanie jest aktem pokory, który powinien stać na początku każdej modlitwy, tak jak „Kyrie Eleison”, co po grecku znaczy: „Panie zmiłuj się nad nami” stoi na początku każdej litanii. Św. Augustyn zauważa, że ślepota Bartymeusza sprowadziła na niego nędzę, co jeszcze bardziej obrazowo pokazuje stan człowieka o zaciemnionym umyśle – bez Bożego Światła.

Pójście drogą z Chrystusem i za Chrystusem w Ewangelii św. Marka zawsze znaczy „bycie uczniem Chrystusa”. W postawie Bartymeusza widzimy więc wielką przemianę człowieka. Od żebraka i ślepca, który umiał uznać swoją nędzę i stan godny politowania, co więcej umiał przyznać się do niego nawet wbrew ludziom, którzy nastawali na niego, aż do człowieka idącego z Chrystusem, czyli Chrystusowego ucznia. Jak wiemy z dalszych fragmentów Ewangelii, niedługo potem przyszedł czas dla uczniów Zbawiciela bardzo trudny. Był to czas męki i śmierci Chrystusa, a więc czas ciemności ogarniającej świat. Wierzymy, że dar widzenia, który posiadał Bartymeusz, pomógł mu spojrzeć po Bożemu na ciemności męki i śmierci i dojrzeć światło zmartwychwstania. Dzięki odzyskanemu wzrokowi w swojej duszy, niedawny ślepiec mógł cieszyć się światłem wielkanocnego poranka.

Ks. B. Krzos

 

 

logo

caritas

Copyright © 2025 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
Our website is protected by DMC Firewall!
Loading...