Kilka myśli na niedzielę
Widzimy dzisiaj Maryję, która udaje się z pospiechem do Elżbiety. Elżbieta wita Ją jako „Matkę Pana”. Ma to wielkie znaczenie ponieważ pierwszą Osobą, która odwiedza Elżbietę i św. Jana pod jej sercem jest sam Pan Jezus. Pan Jezus działa zanim się jeszcze urodził. Dla zwykłego człowieka momenty takie jak narodzenie czy śmierć są istotne, bo są to takie klamry, które spinają nasze możliwości działania. Człowiek przed narodzeniem nic nie może zrobić, można go tylko chronić, otoczyć opieką i modlitwą. Podobnie po śmierci, człowiek jest zdany na pomoc modlitewną swoich bliźnich. Czas działania człowieka, możliwość spełniania dobrych uczynków, to tylko mały (z perspektywy historii świata czy wieczności) odcinek czasu pomiędzy narodzeniem a śmiercią. Natomiast u pana Jezusa jest inaczej. Pan Jezus działał nie tylko w ramach swojego ziemskiego życia: trzydzieści trzy lata to stosunkowo niewiele. Działa również poza tym krótkim okresem. Chrystus działa i przed swoim narodzeniem i po swojej śmierci i zmartwychwstaniu. Narodzenie i śmierć nie stanowią przeszkody dla Boga, który stał się człowiekiem, tak jak są ograniczeniem dla zwykłego człowieka. Dla nas jest to radosna nowina. Takich radosnych nowin pełen jest cały adwent. Radosna nowina polega na tym, że ani narodzenie ani śmierć nie oddziela Pana Jezusa od nas, tak jak oddzielają one ludzkich przodków i potomków.
Czas przed przyjściem Chrystusa jest Adwentem. Tak jak był nim przed Bożym Narodzeniem cały Stary Testament, tak samo jest nim obecny czas, w którym my żyjemy. Skoro nawiedzenie Maryi, a w gruncie rzeczy było to nawiedzenie Chrystusa Pana u św. Elżbiety dokonało się przed Bożym Narodzeniem, czyli przed widzialnym przyjściem Pana Jezus Pana świat, tak samo jest ono możliwe w naszym życiu. Nasze życie też przebiega w czasie przed widzialnym przyjściem Chrystusa, jakie dokona się na końcu czasów. W naszym życiu też jest możliwe nawiedzenie, choć jesteśmy jeszcze przed Bożym Narodzeniem i przed powtórnym przyjściem Chrystusa.
Często przytłacza nas jakiś ciężar codzienności, który zabiera nam spontaniczność, radość życia, chęć do niego i tym podobne pozytywne przejawy. Bywa, że towarzyszy nam przekonanie, że nic szczególnego, czy nic szczególnie dobrego w życiu nas nie spotka. To nie jest prawda. Dobra nowina z dzisiejszej niedzieli głosi, że nawiedzenie Chrystusa Pana jest możliwe także w naszym życiu. Wypada więc zapytać, czym jest nawiedzenie, żeby nie przegapić momentu, w którym nastąpi ono w naszym życiu. Żeby zrozumieć tajemnicę i znaczenie nawiedzenia należy dokładnie przyjrzeć się scenie nawiedzenia opisywanej w dzisiejszej Ewangelii.
List do Hebrajczyków mówi nam w czym Bóg znajduje upodobanie. Okazuje się, że Pan Bóg cieszy się każdym spotkaniem z człowiekiem. Czy niewidzialny i niematerialny Bóg może ostatecznie spotkać się z człowiekiem? W Starym Testamencie pośredniczył w tym spotkaniu ogień ofiarny. Człowiek składał ofiarę, która była spalana na ołtarzu. Dawni ludzie rozumieli proces spalania w ten sposób, że coś materialnego, co można zważyć i zmierzyć, po spaleniu zamienia się dym, a więc ulotna chmurę, która nie podlega wagom i miarom. Była to jakby brama do świata duchowego, w którym nie ma wagi i miary. Autor Listu do Hebrajczyków pisze jednak, że jest inny sposób spotkania człowieka z Bogiem. Ten inny sposób jest jeszcze lepszy i jeszcze bardziej cieszy i podoba się Bogu. Jest to kontakt przez ciało człowieka, które poruszone Słowem Boga idzie, i spełnia Jego wolę.
Takie pierwsze nawiedzenie dokonało się w życiu Matki Bożej. W pewnym momencie jej codzienności Pan Bóg skierował do Niej Słowo, że będzie Matką Zbawiciela. Maryja uwierzyła temu Słowu i w Niej Słowo stało się ciałem. Uwierzyła też słowu, w którym Anioł zawiadomił ją, że św. Elżbieta spodziewa się dziecka. Uwierzyła i poszła, a więc i to słowo stało się ciałem. Podobnie było w życiu Elżbiety i Zachariasza. Oni też w końcu uwierzyli i spodziewali się narodzin św. Jana Chrzciciela. Kiedy Elżbieta usłyszała słowo pozdrowienia od Matki Bożej, poruszyło się jej dzieciątko, a Duch Święty ją napełnił i zaraz wyznała wiarę i błogosławiła Maryję. Zatem nawiedzenie, to każdy moment życia, w którym Pan Bóg wypowiada swoje słowo do człowieka – do każdej i każdego z nas, i w którym to słowo z naszą pomocą staje się ciałem.
Zdarza się, że nagle pojawia się w naszej głowie cichutka myśl. Najczęściej jest ona nowa, najczęściej burzy lekko nasz święty spokój. Czasem zachęca, żeby coś zrobić, czasem żeby do kogoś pójść, czasem, żeby do kogoś zadzwonić, czasem coś przeczytać… Zwykle gasimy takie myśli tak szybko jak się pojawiły. Zwykle poddajemy je analizie naszych rachunków „za i przeciw”. Zwykle liczymy wszystkie koszty, jakie poniesiemy i nastawiamy się negatywnie. Wtedy cichutka myśl się wycofuje i gaśnie. A takimi myślami przemawia do nas Pan Bóg i są to gotowe momenty naszego nawiedzenia. One wyglądają bardzo niewinnie, ale mają w sobie moc do przemiany naszego życia na bardziej interesujące, pełne radości i święte. Nie sprzeciwiajmy się naszym nawiedzeniom. Kiedy przychodzą pozwólmy, żeby trwały, rozpalały się i rozświetlały naszą codzienność.
Ks. B. Krzos