Kilka myśli na niedzielę
Dzisiejsze Słowo Boże mówi nam, że Boże Miłosierdzie zwycięża wszystko. Niedziela Miłosierdzia Bożego zwana była Niedzielą Białą. Osoby dorosłe, które były ochrzczone w czasie Uroczystości Paschalnych (bo w pierwszych wiekach chrzczono dorosłych), jeszcze raz w tę niedzielę wkładały na siebie białe szaty. Pokazywały w ten sposób na nowo stan swojej duszy: biały i radosny. Chodziło o pokazanie całemu światu tego, co się we mnie dokonało; jak ja przeżyłam/przeżyłem Zmartwychwstanie. Taką rolę pełni Niedziela Miłosierdzia Bożego. Ma pokazywać jeszcze raz, na nowo radość paschalną przeżywaną tydzień temu: w tym świecie pełnym niepokoju pocieszmy się jeszcze raz na nowo. Uroczystość Miłosierdzia Bożego jest darem dla świata przekazanym przez ręce św. siostry Faustyny i św. Jana Pawła II. W dzisiejszą niedzielę my – chrześcijanie mamy pokazać światu czym jest pierwsza prawda naszej wiary – Zmartwychwstanie Pana Jezusa. Mamy pokazać, czym ta prawda jest dla nas. Ona – dogorywająca w latach 30-tych w niedogrzanej infirmerii w klasztorku na przedmieściach Krakowa siostra zakonna z drugiego chóru. Kaszląca krwią w agonii gruźlicy. To znaczy nawet nie dopuszczona do pracy z dziewczętami, którymi zajmował się zakon.
Ona przeznaczona do mycia garnków i podłogi. Mówiły siostry że podobno miała jakieś objawienia. Wiele już było takich „wizjonerek” przed nią i wiele będzie po niej. Kto za parę lat będzie pamiętał o tym, co jej się tam przywidywało. On – wychudzony osierocony chłopak w połatanych spodniach i drewnianych butach pracował w duszącym pyle kamieniołomów Solvay wśród niemieckich poganiaczy niewolników w czasie wojny w początku lat 40-tych. Czy w ogóle przeżyje do następnego dnia? Kogo z nowych panów interesował los takiego Polaka? A po latach w tym samym miejscu nie ma już kamieniołomów a Łagiewniki stały się częścią wolnego Polskiego rozwijającego się Krakowa. Ona – z uśmiechem w zakonnym habicie spogląda z nieba i z obrazu w bazylice Bożego Miłosierdzia. Koronka i dzienniczek przetłumaczone na wszystkie główne języki świata. Przez sanktuarium przechodzą fale pielgrzymów z różnych kontynentów i krajów. On – świątobliwy starzec w białych szatach, który przeżył wojnę światową i ludobójcze systemy ogłasza światu jako papież czym jest zmartwychwstanie. On jako papież stał się „cieniem przechodzącego Piotra”; św. Piotra, który przechodzi przez kolejne wieki. Jak mówią Dzieje Apostolskie – kto z cierpiących schronił się w tym cieniu św. Piotra – otrzymywał pomoc i uzdrowienie. Cień nie ma mocy uzdrawiających, bo żeby zaistniał cień – musi świecić światło. Papież Benedykt XVI powiedział, że tą światłością jest blask Zmartwychwstania. Tak jak dawniej św. Piotr, tak potem św. Jan Paweł II stojący w blasku Zmartwychwstania dają wiernym zbawienny cień. Ona – św. Faustyna Kowalska i on – teraz już także święty Jan Paweł II – dwoje ludzi jak chrześcijanie z pierwszych wieków: doświadczyli we własnym życiu ciemności śmierci i białej radości zmartwychwstania. Oni oboje pojęli, jak wielki jest chrzest, przez który zostaliśmy oczyszczeni, jak potężny jest Duch, przez którego zostaliśmy odrodzeni, i jak cenna jest Krew, przez którą zostaliśmy odkupieni. Pojęli to i ogłosili światu przez białe szaty swojej świętości. Oni pojęli i ogłosili – teraz kolej na Ciebie i na mnie. Doświadczamy na różny sposób ciemności i śmierci, nie koniecznie fizycznej śmierci kogoś z bliskich, ale śmierci duchowej, którą jest grzech i zło. Ciemność i śmierć ma to do siebie, że ma tendencję do rozpędzania się, do rozkręcania swojej zgubnej spirali zła. Czasem, kiedy chcemy reagować na zło po ludzku, to znaczy sami szukamy sprawiedliwości i ruszamy do walki dolewamy nieraz oliwy do ognia i jeszcze bardziej rozkręcamy spiralę zła. Jest na świecie tylko jedna moc, która potrafi przerwać tę spiralę, choćby była rozpędzona jak huragan. Ta mocą jest Miłosierdzie Boże. Miłosierdzie oznacza darmowe przebaczenie: przebaczenie z litości nad grzesznikiem, który padł ofiarą własnego popełnionego grzechu. Nikt z nas nie ma takiej mocy, ale każdy z nas może pozwolić, żeby zadziałała przez nas moc Bożego Miłosierdzia. Sami doznaliśmy takiego przebaczenia przy chrzcie. Pan bóg przebaczył nam grzech pierworodny i wszystkie jego skutki i nałożył na nas białą świetlistą szatę Łaski. Przebaczyć grzech pierworodny, to znaczy zaoferować swoje przebaczenie i miłosierdzie zanim jeszcze człowiek popełni jakikolwiek grzech. Przez swoje Miłosierdzie Pan Bóg dla każdej i każdego staje w gotowości przebaczenia znając i rozumiejąc słabości naszej ludzkiej natury. Swoje zadanie przeżycia Zmartwychwstania i opowiedzenia o tym całemu światu wykonał także św. Tomasz apostoł – bohater dzisiejszej Ewangelii. Dotykając Boskich Ran powiedział: „Pan mój i Bóg mój”. W tych słowach nie chodziło tylko o to, że rozpoznał, że stojący przed nim Bóg i Człowiek to zmartwychwstały Pan Jezus. Apostoł poznał i doświadczył o wiele więcej: doświadczył tego, że Pan i Bóg jest zraniony z miłości do nas. Mimo Zmartwychwstania te rany pozostały i będzie je nosił po Wieczność. Nasz Bóg jest Bogiem zranionym z miłości do człowieka. Te rany są znakiem nie usprawiedliwienia, ale zrozumienia naszych ludzkich ran. To, że Bóg wciąż pozwala się dla nas ranić nieustannie zapewnia nas o Jego Miłosierdziu. Jeśli chcę, żeby moc Miłosierdzia w moim życiu przerwała spiralę zła, musze tak jak On – pozwolić się zranić dla Niego i dla bliźniego.