Kochani

          Słyszymy dzisiaj o wskrzeszeniu córki Jaira – przełożonego synagogi w Kafarnaum. Zarówno w tym przypadku, jak i potem w przypadku łazarza Pan Jezus nie mówi o śmierci tylko o śnie: dziewczynka nie umarła tylko śpi, Łazarz zasnął, ale idę go obudzić. Pan Jezus budzi zmarłych ze śmierci jakby ze snu. Takie podejście do śmierci oznacza, że w oczach Bożych nie jest to największa tragedia, jaka może przydarzyć się człowiekowi. Śmierć jest smutna, tragiczna, bolesna, ale nie jest ostateczną klęską człowieka, bo dla Boga jest jedynie snem, z którego budzimy się do prawdziwego życia.

          Dzisiaj życie, to życie doczesne, traktowane jest jako wartość absolutna. Zawsze na pierwszym miejscu życzymy sobie zdrowia, chcielibyśmy zatrzymać nasze ziemskie życie za wszelką cenę, a jeśli nie możemy, to przynajmniej je przedłużyć. Taki kult życia wydaje się zgodny z katolicką nauką o życiu. Przecież bronimy w Kościele życia pod poczęcia aż do naturalnej śmierci. Tymczasem to nie doczesne życie ale wieczne zbawienie jest najważniejsze. Przecież wciąż błogosławionymi i świętymi ogłaszani są męczennicy, którzy nie zatrzymali własnego życia, ale poświęcili je w imię Boga i wiary. Owszem, w Kościele broni się życia, ale nie dla samego życia, lecz w imię pewnych wyższych wartości. Są sytuacje, w których w imię Boże trzeba życia bronić, ale są sytuacje, w których za wiarę, w obronie bliźnich, za prawdę, za sprawiedliwość czy za ojczyznę trzeba życie oddać – przecież pielęgnujemy pamięć właśnie o takich bohaterach. Śmierć nie jest absolutną klęską, której trzeba unikać za wszelką cenę, a z drugiej strony to nie życie doczesne lecz wieczne jest absolutną wartością.

          Ks. Węgrzyniak, analizując dzisiejsze pierwsze czytanie mówił, że śmierci Bóg nie uczynił, bo nie jest ona dla człowieka dobre, a Bóg jest jedynym źródłem wszelkiego dobra. Skoro dobro pochodzi od Boga, to znaczy, że ono ma znamiona wieczności i nieśmiertelności. Cuda wskrzeszenia są dla ans lekcją, żebyśmy nie pokładali nadziei w doczesnym życiu, ale w Bogu, który, jeśli nawet każe odejść z tego świata, to jednak jest źródłem życia wiecznego.

          Popatrzmy jeszcze na tłum płaczek i żałobników, którzy robili hałas nad zmarłą córeczką Jaira. Kiedy Pan Jezus chciał ją wskrzesić – wyśmiali Go. Co to jest za płacz i żal, który w jednej chwili zmienia się w szyderczy śmiech? Jest to odgłos współczesnych ludzi, dla których liczy się nie tyle życie, ale to, ile można z niego dla siebie wyciągnąć i skorzystać.

Kochani

          Słyszymy dzisiaj o wydarzeniu uciszenia burzy na Jeziorze Genezaret. Często mówi się o przypowieściach ewangelicznych i zwraca się uwagę na to, jaką naukę moralną w sobie niosą. Dzisiejsza Ewangelia to nie jest przypowieść: to prawdziwe wydarzenie, które zamyka nasze usta, a jedyne co mogą one wypowiedzieć, to oddać chwałę Bogu i wyznać wiarę w to, że Bóg jest z nami.

          Pierwsze czytanie odsyła nas do Księgi Hioba. Znamy jego historię: był to człowiek wierny i pobożny, co do którego Pan Bóg pozwolił, aby szatan dotknął go wielkim nieszczęściem i cierpieniem. Przyjaciele, którzy przychodzili do Hioba mówili mu, że skoro cierpi, to znaczy, że ponosi karę za grzechy, a więc musiał zgrzeszyć. Hiob z kolei wołał, że ponosi karę niesprawiedliwie, bo nie jest winny żadnego zła. Tymczasem Bóg przez usta pewnego młodzieńca powiedział, że cierpienie nie wiąże się wcale z uczynkami człowieka: dobrymi czy złymi. Uczynki człowieka nie są tak wielkie, żeby zasługiwały na nagrodę lub karę od Boga. Cierpienie nie jest ani zawonione ani niezawinione ale jest jedną z tajemnic świata, tak jak to dlaczego morze, choć wzburzone, nie zaleje i nie zniszczy ziemi. Człowiek nie zrozumie do końca otaczającego go świata, a nawet jeśli poznaje przyczyny i mechanizmy przyrody, to jest wobec nich bezsilny. Są na tym świecie sprawy, które swoją mądrością i mocą objąć może tylko Bóg.

          Odwieczne pytanie, które tutaj może się pojawić brzmi: „jeśli Bóg ma w ręku moc nad prawami natury, to dlaczego nie korzysta z niej dla pożytku wiernych?” A jeśli nawet korzysta, jeśli przychodzi z pomocą, jeśli przynosi ulgę, wysłuchuje modlitw i ratuje, to dlaczego nie od razu? Bóg nie reaguje od razu tylko pozwala na straty: czasu, sił, majątku, jakiegoś doczesnego dobra. Na pierwszy rzut oka nasze doczesne życie, nasz świat, nasze doczesne dobra, nasz czas, to jest wszystko, co mamy. Jeśli cokolwiek z tego tracimy, to mamy żal, wpadamy w panikę, zaczynamy się bać, bo ubywa naszego życia – kończy się nasz świat. Pan Jezus mógłby zawołać na nas wtedy dokładnie tak samo, jak zawołał na swoich uczniów w łodzi na wzburzonym jeziorze: „czemu tak bojaźliwi jesteście, jakże wam brak wiary”. I nie chodzi tu o brak wiary w moc Chrystusa, w to, że On może sobie poradzić z każdą burzą (a burza symbolizuje tu wszelkie nieszczęścia i cierpienia). Tutaj chodzi raczej o brak wiary w rzeczywistość wieczną, w to, co przekracza nasz świat. Gdybyśmy wierzyli, że w wieczności jest o wiele więcej życia i dobra, nie balibyśmy się aż tak o stratę dób doczesnych. Życiowa burza to barometr naszej wiary.

Kochani

          Pierwsze czytanie przenosi nas do Raju, gdzie spotykamy pierwszą ludzką rodzinę. Jeśli wierzymy że wszyscy pochodzimy od Adama i Ewy, to trzeba przyznać, że grzech pierworodny wydarzył się właśnie w naszej rodzinie. Od tamtej pory zostają w naszej pamięci Boże słowa wypowiedziane do największego wroga szatana: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie, a niewiastę i jej potomstwo. To jedno zdanie zawiera dwie ważne prawdy: „Niewiasta i jej potomstwo” oznacza tu rodzinę. Od zarania dziejów diabeł jest nieprzyjacielem rodziny. Dzisiaj widać to szczególnie mocno, kiedy strategia złego zdaje się coraz mocniej ujawniać. Ale druga prawda jest tu ważniejsza. Skoro Pan Bóg mówi do swojego wroga szatana, że od teraz także rodzina będzie wrogiem złego ducha, to znaczy, że bóg bierze stronę rodziny. To znaczy, że staje w jej obronie, przyjmuje nas do siebie, jesteśmy razem z Bogiem przeciw złemu, a więc na pewno zwyciężymy. Ten fakt podziału na dobro i zło jest niezaprzeczalny i każdy go przynajmniej intuicyjnie rozumie.

Walka dobra ze złem staje się widoczna bardzo wyraźnie w Ewangelii, podczas egzorcyzmów. Dopóki Pan Jezus i faryzeusze nie zgadzali się ze sobą w słowach, wrogowie Pana Jezusa czuli się pewnie, bo przecież gadanie było ich mocną stroną. Ale co wtedy, kiedy Pan Jezus dokonał jawnego cudu i tego nie mogli podważyć. Wtedy posunęli się do takiego zakłamania, że powiedzieli iż ten cud był dziełem złych mocy. Takie fałszywe sprzeciwianie się jawnym cudom stawia ich dusze w naprawdę beznadziejnej sytuacji. Pan Jezus nazywa taką postawę grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Pan Jezus wiedział, że nie wszyscy będą Go uznawać i w Niego wierzyć. Taki grzech może jednak zostać odpuszczony. Ale jeśli ktoś sprzeciwia się dziełu Pana Jezusa, no to sam staje po stronie tego, który od zarania żyje w nieprzyjaźni z Niewiastą i jej potomstwem. Zapowiadaną Niewiastą jest Maryja, która tutaj reprezentuje wspólnotę Kościoła. Kto opuszcza tę wspólnotę sam wychodzi poza obszar zbawienia. To jakby w czasie sztormu na pełnym morzu wyskoczyć ze statku.

Pisarz Tolkien pisał do swojego syna, którego bardzo gorszyła słabość ludzi Kościoła. A pisał tak: „Nie wyskakuj ze statku na pełnym morzu tylko dlatego, że bosman jest pijany”. Rodzina Adama i Ewy, którą Bóg zaakceptował jak swoją mimo ich grzechów jest także obrazem Kościoła. Nie brakuje tu grzechów i grzeszników. Ale jednak dzieło Boże dzieje się właśnie w Kościele i przez Niego, a koronnym przykładem są egzorcyzmy. Ale nie brakuje dzisiejszych faryzeuszów, którzy uważają ten słaby i grzeszny Kościół za dzieło diabła.

Spójrzmy, Kiedo do Pana Jezusa przyszła Jego własna rodzina, On swoją prawdziwą rodziną nazwał tych słabych i grzesznych, którzy Go otaczali. Nie pomoże obraza, poczucie krzywdy czy własnej sprawiedliwości jeśli wykluczysz się ze wspólnoty zbawionych.

Kochani

          Okres wielkanocny kończy się kilkoma wielkimi uroczystościami: Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Matki Kościoła, Trójcy Przenajświętszej, Boże Ciało i oktawa, Najświętsze Serce Pana Jezusa i Niepokalane Serce Maryi. W wielu kościołach są wtedy odpusty, Pierwsze Komunie Święte, Rocznice i Bierzmowania. W tym czasie świętuje się jubileusze kapłańskie a jeszcze nie wymieniłem pomniejszych albo lokalnych świąt. Potem nagle wszystko jakby przycicha, uspokaja się i przychodzi czas zwykły, w którym bardzo wymowne okazują się przypowieści o Bożym Królestwie, które dzisiaj słyszeliśmy: przypowieść o ziarnie wrzuconym w ziemię i o ziarenku gorczycy.

          Ojciec Szustak, kiedy mówił homilię o dzisiejszej Ewangelii, zwrócił uwagę na słowa: „ziarno samo z siebie wydaje plon”. W oryginale użyte jest tu greckie określenie: automata. To słowo kojarzy nam się dzisiaj z używanymi automatami, czyli maszynami, które za nas wykonują pracę, które pracują same, niezależnie od nas, np. pralka, itp. Jest to wielka prawda o Królestwie Bożym: Ono działa podczas uroczystości, procesji, organizacji, starań, kongresów, wysiłków, pracy, zgromadzeń i zjazdów, ale równie mocno działa samo, bez żadnego nakładu z naszej strony. Przecież Ewangelia mówi: „czy człowiek śpi, czy czuwa, ziarno rośnie”. My ludzie, którzy jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłego zabiegania i zatroskania o tej prawdzie zapominamy. I Pan Bóg zdaje się nam w czerwcowym czasie zwykłym o tym przypominać, tak jakby chciał powiedzieć: uspokójcie się teraz, uspokójcie się wreszcie, zaufajcie, miejcie więcej wiary, nie wszystko od was zależy. Królestwo Boże ma Bożą siłę w sobie i niezależnie czy chodzi o jego budowanie w rodzinie, w parafii czy w diecezji, nie wolno nam o tej sile zapomnieć i jej zlekceważyć: Byłby to brak wiary w Bożą moc i skoncentrowanie wyłącznie na sobie, jakby to od nas wszystko zależało. W uroczystości i święta mieliśmy czas rozkwitu, a teraz jest czas ukrytego wzrostu: cichego i pokornego.

          Tak mocno przyzwyczailiśmy się do nerwowego zabiegania, ciężkiego wysiłku i mozolnej pracy, że boimy się tego, że nam się tego nie chce. Jeśli słyszymy jakiekolwiek zaproszenie do udziału w budowaniu Bożego Królestwa: przyjdź na spotkanie, włącz się do modlitwy czy grupy, pozwól dzieciom przychodzić do Chrystusa, nich one się włączą, to automatycznie w naszych sercach budzą się wątpliwości: a to trzeba będzie chodzić, a trzeba będzie rano wstawać, a trzeba będzie gdzieś pójść a może mi się nie będzie chciało, a wolę się nie zobowiązywać, bo potem trzeba się będzie wywiązać i tak do znudzenia. Albo zacznę się spowiadać, pracować nad sobą, a ile to walki mnie czeka, a ile trudów wyrzeczeń, ograniczania sobie wszystkiego, co przyjemne, a potem się będę męczyć, męczyć a i tak upadnę i wszystko pójdzie na marne. Niewolnicy samych siebie, więźniowie lęku i tego łez padołu, którzy tak mówią, nie zobaczą owoców Bożego Królestwa, które działa też automatycznie, jeśli zasiejemy jego ziarno w sercu. Tak wielu nie zobaczyło owoców, bo przeraziło się ciężarem, którego nie musieli nieść.

          Drugą sprawą, na jaką warto zwrócić tu uwagę są losy ziarna. Już pierwsze czytanie mówi o oderwanej gałązce, a potem Ewangelia mówi o ziarnie rzuconym albo wkopanym w ziemię. Pan Jezus używa tu przykładów zaczerpniętych z przyrody. Zarodniki drzew są porywane i lecą z wiatrem, gałązki przeznaczane na sadzonki są odłamywane i zabierane daleko od drzewa, gdzie wyrosły. Ziarna najpierw złożone są w ciepłej i bezpiecznej dłoni siewcy, ale potem musi on je wyrzucić i rozsypać po polu. Ziarenko gorczycy może być nawet wręcz wdeptane w ziemię. Wymowa tego ewangelicznego obrazu jest bardzo czytelna. Do wzrostu Królestwa Bożego potrzeba jednej rzeczy: wcale nie jest tu mowa o pracy, orce, pielęgnowaniu, podlewaniu czy bronowaniu, ale właśnie o jakimś bardzo trudnym doświadczeniu: targaniu wiatrem, złamaniu, wyrzuceniu z bezpiecznego miejsca lub wkopaniu, a wręcz wdeptaniu w ziemię. Jeśli ktoś z nas przeżywa właśnie w życiu podobne doświadczenie, to niech wie, że jest bardzo blisko Królestwa Bożego, że jest bohaterem tych przypowieści. Przypowieści, które zawsze kończą się wzrostem, obfitym plonem lub pokazaniem prawdziwej siły Bożego Królestwa.

          Benedykt XVI podczas swojego rozważania do dzisiejszej Ewangelii zauważył w niej dwa znaki: jeden to wzrost dzięki wielkiej sile zamkniętej w małych rozmiarach ziarenka i kontrast pomiędzy tym, co na początku było tak małe i liche, a na koniec przerosło wszelkie oczekiwania. Królestwo Boże ma swoją własną siłę i moc. Nie potrzebuje naszej pomocy do wzrostu. A dlatego przerasta nasze oczekiwania, że korzysta obficie z Bożej łaski. W tych przypowieściach jej symbolem jest światło słońca i woda, która pada na ziarno. Przykładem takiego małego, pokornego ziarenka zdanego całkiem na łaskę Bożą jest dla nas Maryja.

          Każdy, kto sieje ziarno lub sadzi rośliny wykazuje się wiarą i zaufaniem kierunku Boga, bo przecież wszystko do końca od człowieka nie zależy. Wtedy drzewo, które wyrasta jest dynamiczne i żywe i tylko takie drzewo przyciąga do siebie ptaki. Tomasz Halik napisał, że Pan Jezus mówi o żywym drzewie a nie o kurniku z drewna. Bo Panu Jezusowi zależy na ptakach, które wzlatują w niebo, a nie na kurach czekających biernie na swój los.

Kochani

          Pierwsze czytanie mówi o dniu świątecznym. Już podczas stwarzania świata Pan Bóg „odpoczywał”. Bóg przecież nie męczy się pracą, nie potrzebował więc odpoczynku. Chodziło raczej o to, żeby pokazać, że świat jest jeszcze niepełny, że coś zostało, że to, co stworzone, co widzialne, dotykalne, piękne to jeszcze nie wszystko. Jest jeszcze miejsce dla spraw duchowych: miejsce na zachwyt, na modlitwę, na kontemplację, na spotkanie z Bogiem, na poszukiwanie tego, co niewidzialne. Potem pojawił się grzech pierworodny i człowiek odwrócił się od miłości Boga, a zwrócił się ku stworzeniu. Zanim pojawił się Zbawiciel, Bóg dał prawo wyrażone w przykazaniach jako tymczasowe lekarstwo na grzech. Koroną tych przykazań był nakaz świętowania i odpoczynku. Ten nakaz miał uczyć człowieka na powrót miłości i zaufania. Uczył miłości, bo miłość to bezinteresowne poświęcenie dla ukochanej osoby: poświęcenie czasu i zysku, bo przecież świętowanie to nie zysk ale ekonomiczna strata. Jest to poświęcenie części stworzenia dla Stwórcy. A że świętowanie to lekcja ufności to widać, kiedy w czasach niepewnych, kiedy wiele zależało od pogody i pracy, człowiek zostawiał po prostu swoje zajęcia, nawet niedokończone, nawet jeśli pogoda sprzyjała raz na tydzień. Jeśli umiał się zdobyć na takie zaufanie, taką „stratę” dla Pana Boga – Bóg nie zostawił go w potrzebie. Nakarmił swojego sługę Dawida chlebem ze Świątyni w dzień świąteczny. Jest to wezwanie dla nas, żebyśmy troszczyli się o nasze sprawy wśród rzeczy stworzonych przez sześć dni, a w dzień świąteczny w Świątyni jak król Dawid karmił się Chlebem z nieba wszelką rozkosz w sobie mającym, a jest to Komunia Święta – Ciało Chrystusa, które odbiera szczególną cześć w dniach oktawy Bożego Ciała.

          W Ewangelii Apostołowie w dzień świąteczny zrywali kłosy, co budziło zgorszenie u faryzeuszy. Oni żyli jeszcze w mentalności krwawych ofiar ze zwierząt, licząc, że ich krew jest zdolna przebłagać Boga za grzechy świata. Kiedy Pan Jezus nauczał o nowym pokarmie z Jego Ciała i Krwi – gorszyli się jeszcze bardziej. Nie zrozumieli, że nie będzie to wylana krew i ofiara z mięsa, ale zrywane kosy zapowiadały ofiarę z chleba, który staje się Ciałem Chrystusa. Nie mięso i krew ofiar, ale kłosy zboża w święto zapowiadają zbawienny pokarm.

          Najpierw powstał człowiek, a potem szabat, więc najpierw musi iść dobro człowieka, a potem litera prawa. Nie na darmo przysłowie mówi: „samo prawo to samo bezprawie”. Każdy kto choć raz miał do czynienia z sądem wie, jak specjaliści, którzy górują nad zwykłym człowiekiem wiedzą prawną mogą tym prawem manipulować. Dzisiaj mówi się o „państwie prawa”. Słabe państwo, w którym nauczyciel, policjant i inni funkcjonariusze nie mają siły i autorytetu wszystko kieruje do sądów. A tam jak mało gdzie możliwa jest prawdziwa dyktatura paragrafów i przepisów, w których współcześni faryzeusze są biegli, a zwyczajni ludzie zagubieni i bezsilni. Autorytet a nie paragraf gwarantuje praworządność.

Strona 9 z 75

logo

caritas

Liturgia na dziś

Copyright © 2025 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
DMC Firewall is a Joomla Security extension!