Kochani
W pierwszym czytaniu słyszymy o powrocie Izraelitów do Ziemi Obiecanej i o odnalezieniu Biblii. Naród Wybrany przebywał w niewoli babilońskiej przez około siedemdziesiąt lat. Nie zatracił swojej tożsamości narodowej, ale niestety w pogańskim świecie bardzo osłabła religijność Izraelitów. Religijność, której się nie rozwija, o którą się nie stara i nie dba nie zmieni się wbrew pozorom w ateizm czy niewiarę, ale zmieni się w nic nie wnoszące do zbawienia a dla diabła zupełnie nieszkodliwe pół-pogaństwo. Osobiście nazywam ten stan człowieka „białym nihilizmem”. Człowiek, który nie dba o wiarę nie zaczyna nagle kraść i mordować, nie traci sensu życia i nie przestaje być zdolnym do uczuć. Może nawet zachowywać niektóre religijne zwyczaje: choinkę, wigilię, wielkanocny koszyczek, itp. Stają się jednak jałowi i cały czas operują w tak zwanej strefie komfortu. Dopiero wytrąceni z niej pokazują prawdziwe oblicze. Tacy jałowi stali się Izraelici. Kiedy Ezdrasz i Nehemiasz – ich przywódcy – odnaleźli Słowo Boże i zaczęli czytać je ludowi, reakcja Izraela przeszła oczekiwania. Ludzie nie chcieli przestać słuchać, wielu z nich płakało ze wzruszenia i biło się w piersi w geście nawrócenia. Ludzi gromadziło się tak wiele, że trzeba było zbudować „na szybko” podwyższenie, z którego czytano Pismo Święte. Wszystko skończyło się spontanicznym świętowaniem. Oto Izraelici z jałowych pół-pogan przeszli na wyższy stopień religii: Religię Słowa i Księgi, Religię Prawdy Objawionej, w której to, co mówi Bóg jest tak silne, że doprowadza do przysłowiowego „rozdzielenia ciała od kości”. Słowo Boże jest mieczem obosiecznym, ale też jest Słowem Prawdy i życia, jest Słowem Prawa, które co prawda daje pewne nakazy i zakazy, ale jest w stanie w ten sposób wznieść człowieka na prawdziwy poziom człowieczeństwa czyli wznieść go z poziomu lawirowania między przyjemnymi emocjami a unikania przykrych na poziom działania według rozumu i woli. Potrafi wznieść z poziomu ciała na poziom ducha. 
Ewangelia daje nam jednak jeszcze więcej: oto przychodzi Chrystus – żywa Osoba Boża: Bóg i człowiek. Odczytuje Słowo Boże, ale potem zamyka księgę i wskazuje na siebie jako wypełnienie tego, co tam napisano. Chce wznieść wiernych Słowu Bożemu na jeszcze wyższy poziom religii: z ludzkiego na boski. Tam już nie tylko Słowo się liczy, ale kontakt z żywą Osobą, nie tylko prawo, ale miłość. Księgę świętą można z szacunkiem przeczytać i odłożyć na półkę. Ale nie da się tak odstawić żony, męża lub dziecka. Żywa osoba domaga się nieustannego miejsca w życiu i dialogu miłości. Mieszkańcy Nazaretu nie chcieli wznieść się na ten poziom. Wypędzili Jezusa. Dzisiaj Pan Jezus czeka na naszą reakcję. 
 

Kochani
Pan Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność i dokonuje pierwszego znaku – cudu w Kanie Galilejskiej. Jak wiemy przemienia wodę w wino na prośbę swojej ukochanej Matki. Na początku tej sceny wydaje się, że Pan Jezus nie za bardzo chce angażować swojej Boskiej mocy do sprawy pozornie mało ważnej: chodziło przecież tylko o udane wesele. Jeszcze niedawno Pan Jezus na pustyni miał okazję zamienić kamień w chleb i oparł się pokusie angażowania mocy Boga do spraw czysto ludzkich. Zadajemy sobie więc pytanie o sprawy ważne i nieważne oraz o to, jak odróżnić jedne od drugich?
Jest taka mini-przypowieść mówiąca o ważnych i błahych sprawach w naszym życiu. Otóż kiedy wkładamy do wiaderka większe kamienie, to między nimi zmieszczą się także mniejsze kamyczki, a potem można jeszcze dosypać tam piasku a w końcu dolać wody. Gdybyśmy jednak postępowali w odwrotnym kierunku i najpierw do wiadra wlali wodę, to wówczas, do pełnego wody naczynia nie da się już dołożyć ani dużych, ani mniejszych kamieni, ani nawet piasku. Nauka, jaka płynie z tego przykładu jest jasna: kiedy zaczynamy planowanie naszego czasu od spraw najważniejszych, to wówczas znajdziemy czas na te mniej ważne i całkiem błahe. Kiedy jednak zapełniamy nasz czas błahostkami – które tutaj symbolizowane są przez wodę – to wtedy nie ma już czasu na żadne inne sprawy. Człowiek XXI wieku doskonale to rozumie, bo przecież wielu ludzi skarży się, że marnuje czas przy internetowych błahostkach, a potem nie ma siły i chęci na poważne rzeczy. Tak oto woda oznacza sprawy mało ważne, a jednak wypełniające niekiedy nasz czas i chęci tak jak woda wypełniła po brzegi stągwie w Kanie. Pan Jezus przemienił tę wodę w wino, a więc z pozornie błahej sprawy udanego wesela zrobił rzecz bardzo ważną: pierwszy znak, który był objawieniem Jego Boskiej chwały i sprawił, że uwierzyli w Niego jego uczniowie. Potem Pan Jezus wzbudzał wiarę u wielu ludzi, ale Jego uczniowie od tego pierwszego znaku poważniejszych problemów z wiarą już nie mieli. Uczony Jerzy Kalinowski pisał, że rzeczy błahe i mało ważne występują w naszym życiu tylko w teorii. W praktyce wszystko okazuje się ważne: czy to pozytywnym, czy w negatywnym sensie. Drobny dobry uczynek, drobny gest, pomoc w prostej sprawie, może nabrać waloru objawienia Chwały Bożej, a marnowanie czasu na błahostki może bardzo negatywnie wpłynąć na stan duszy człowieka.
Maryja miała taką umiejętność zamiany prostych spraw na zasługi dla świętości. Jej życie ziemskie było proste i skromne, a okazuje się, że te proste sprawy właściwie przeżywane w duchu ofiarowania stały się cegiełkami Jej świętości.

Poniedziałek 6 stycznia – Objawienie Pańskie
Nieżyjący już uczony Stephen Hawking [czyt. stiwen houking] napisał kiedyś, że my ludzie, chociaż badamy kosmos, powinniśmy przysłowiowo patrzeć pod nogi, czyli dosłownie obserwować świat, skupiać się na tym świecie, na którym żyjemy, bo jako niewierzący uczony innego nie uznawał. Tymczasem Papież Franciszek mówi, żeby brać przykład z Mędrców, którzy wpatrywali się w niebo. Nie chodzi tu jednak o badanie gwiazd i planet, bo ludzie badali je od najdawniejszych czasów i gwiazdy Chrystusa nie zauważyli. Chodzi o wpatrywanie się w prawdziwe niebo, czyli świat duchowy, w którym mieszka Bóg. Wpatrywanie się w niebo oznacza badanie rzeczywistości Bożej, kontemplację, wznoszenie ducha. Oni nawet nie znając Chrystusa już go szukali, bo każdy człowiek podświadomie szuka pomocy z góry. Odpowiedzi na najważniejsze pytania i lekarstwa na największe bolączki zazwyczaj leżą gdzieś poza granicami świata i kosmosu. Gdyby były w zasięgu ręki na świecie, to przecież świat by je zażywał. W poszukujących czegoś większego niż kosmos i głębszego, niż rozgwieżdżona noc, spełniają się słowa Psalmu: „Wznoszę swe oczy ku górze, skąd nadejść ma dla mnie pomoc?” Psalmista dodaje spontanicznie, że pomoc, której szukam zawsze jest „W imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemię”. Tych, którzy rozglądają się w poszukiwaniu pomocy tylko po tym świecie papież nazywa „zakładnikami”, bo złapią oni cokolwiek świat im poda, choć prawdziwej pomocy nie doświadczą i najgłębszych pragnień rzeczami światowymi nie nasycą. Tymczasem spoglądanie w Niebo – Dom Boga, daje człowiekowi siłę do podjęcia poszukiwania i wyruszenia w drogę. Uczy widzieć Chrystusa, tam gdzie inni widzą tylko uroki tego świata. Co więcej, jednoczy ludzi, bo trzech Mędrców przybyło z różnych stron, niezależnie od siebie szukać jedynego Króla i Boga i spotkali się w tym poszukiwaniu. Nawiązała się też między nimi szczególna przyjacielska więź, bo jak mówi Tradycja, odtąd pozostali już razem i głosili wielkie dzieła Boże. Najpiękniejsze przyjaźnie i relacje międzyludzkie powstają, kiedy szuka się wspólnie prawdziwego Zbawienia.
Kiedy w końcu odnaleźli Zbawiciela i swojego Wspomożyciela w osobie małego Dzieciątka, upadli na twarze i oddali Mu pokłon. Człowiek zawsze czuje potrzebę adoracji, ustawienia sobie kogoś lub czegoś na piedestale. Mądry człowiek wybierze właściwie i odda pokłon Bogu, choć w takiej nikłej i małej postaci. Głupi człowiek odrzuci Boga, ale w tym samym czasie będzie się kłaniać byle czemu. Otwarte szkatuły Mędrców symbolizują tutaj ich otwarte serca. Ofiarujmy wraz z nimi Bogu całe bogactwo naszego wnętrza.

Kochani
Przyzwyczailiśmy się mówić, że w święto Chrztu Pańskiego Pan Jezus dał się ochrzcić – przyjął chrzest od Jana. Tymczasem Pan Jezus, przez zanurzenie w wodach Jordanu stworzył chrzest z wody i Ducha Świętego dla nas, na przyszłość. Ze stworzeniem chrztu jest podobnie jak ze stworzeniem człowieka. Pierwszego człowieka Bóg nie stworzył zupełnie z niczego, lecz przez pewien czas formował ciało ludzkie z prochu ziemi – z materii nieożywionej – a w końcu tchnął w nie tchnienie życia czyli duszę nieśmiertelną. Analogicznie chrzest, który przyjmujemy został stworzony nie zupełnie z niczego, ale z pokutnego gestu obmycia wodą Jordanu, który to gest wykonywał św. Jan Chrzciciel.
Miejsce i znak obmycia wodą nie były przypadkowe. Tradycja podaje, że po wyjściu z Raju Adam podjął dobrowolną pokutę za swój grzech: wszedł do zimnych wód Jordanu i stał w nich długo pokutując. Poza tym Jordan płynie na dnie najgłębszej na ziemi depresji, jest – można powiedzieć – najniższym z miejsc na świecie. Zstąpienie w wody Jordanu wyraża właśnie gest pokory i pokuty. Pan Jezus zanurzając się w wodzie uświęcił ją i przeznaczył do duchowego obmycia. W czasie wigilii paschalnej świecę paschalną, która symbolizuje żywego Chrystusa, zanurza się w wodzie i w ten sposób zwykła woda staje się poświęcona i można używać jej do chrztu świętego. Tak jak przed wiekami Bóg tchnął w człekokształtne ciało ożywiającego ducha, tak teraz Pan Jezus wchodząc do wody tchnął w materialne znaki ożywcze tchnienie Ducha Świętego. Wchodząc do wody przemienił symboliczny gest pokutny w sakrament, który naprawdę gładzi pierworodną winę.
Przez wydarzenie Chrztu Zbawiciel pokazał, że każde dobre dzieło w życiu człowieka zaczyna się od poświęcenia. Chrzest nie jest przymusowym zapisaniem do Kościoła dziecka, które nie może samo podjąć decyzji. Jest to Sakrament, który umożliwia Bożej Łasce działanie w życiu człowieka. Nie jest prawdą, że człowiek od małego jest z natury niewinny. Wręcz przeciwnie, wszyscy jako dzieci byliśmy egoistami wyglądającymi jak aniołki. To dopiero wychowanie uczyniło z nas osoby zdolne do myślenia o bliźnich, dzielenia się i rozumienia potrzeb innych. Dlatego należy udzielać Chrztu jak najwcześniej, żeby pozwolić Panu Bogu działać i wraz z wysiłkami rodziców i wychowawców czynić człowieka ludzkim. Chrzest włącza człowieka w proces przygotowania do przyjęcia chrześcijaństwa, a proces ten obejmuje religijne wychowanie w domu, katechezę, pierwszą spowiedź i komunię, a wieńczy go Bierzmowanie, które powinno się przyjmować już w wieku nastoletnim, żeby świadomie wejść do wspólnoty wierzących. Brońmy chrztu dzieci.

Niedziela 5 stycznia
Już po raz trzeci w ciągu kilku ostatnich dni wybrzmiewa ta sama Ewangelia: „Na początku było Słowo… a Słowo Ciałem się stało”. To jeszcze nic, dawniej Ewangelia ta była czytana na zakończenie każdej Mszy Świętej. Jak ważna i głęboka musi być, że nie jest do końca głębiona nawet jeśli słyszałoby się ją codziennie… Spróbujmy wypłynąć na głębię.
Jak wiemy, w czasach kiedy nie było telefonów komórkowych można było korzystać z budek telefonicznych. W największych miastach Ameryki, w najgorszych dzielnicach, gdzie walczyły między sobą gangi, dochodziło do przemocy i wandalizmu, budki telefoniczne były całe i nie zniszczone. Dlaczego? Bo nawet bandyci wiedzieli, że kiedyś taka działająca budka może uratować komuś z nich życie, kiedy np. trzeba będzie wezwać pogotowie. Niszczyli wszystko, ale telefonów nie, bo to było narzędzie, którego sami potrzebowali. A w jeszcze dawniejszych czasach, kiedy nie było telefonów, takim narzędziem było słowo. Można było pobiec po pomoc i poprosić słowem – inaczej się nie dało. Dlatego ludzie dawniej szanowali słowo, bo ono mogło ratować życie. Mogli się ciąć mieczami i mordować, ale nie kłamali, bo słowo było jedynym nośnikiem informacji i każdemu było potrzebne, jak ta budka telefoniczna. Dzisiaj trudno nam to zrozumieć, bo mamy obrazy, zdjęcia, filmiki, telefony… słowo stało się niepotrzebne, zastąpił je obraz, dlatego tak wielu ludzi nie szanuje słowa i słowom się już po prostu nie wierzy. Nikt nie rozpocznie żadnej akcji ratunkowej na czyjeś jedno słowo – raczej będą się zastanawiać i sprawdzać, czy ktoś sobie żartów nie robi. Takie jest słowo ludzkie – dzisiaj niewiele warte. Polityka i media, ale i nasze relacje międzyludzkie oduczyły nas szanować słowo i wierzyć słowu – bo słowa to tylko słowa, najczęściej jedno słowo przeciw drugiemu słowu. U człowieka bywa często tak, że na początku jest słowo, a potem jest inne słowo a w końcu jeszcze inne – od słowa do słowa; na słowie się zaczyna i na słowie kończy. U Boga jest inaczej. Kiedy Bóg daje Słowo, to prędzej niebo i ziemia przeminą, niż przeminą Słowa Boże. Słowo Boże jest jak deszcz, który spada na ziemię – nigdy nie jest bezowocne, nie istnieje taki deszcz, który niczego by nie zmoczył. U Boga w Słowie nie zmieni się ani jota ani kreska aż się wszystko spełni. U Pana Boga zaczyna się na Słowie, ale na Słowie się nie kończy – Słowo staje się ciałem i działa, bo wszystko co dobre stało się przez nie. Boże Słowo jest bardziej prawdziwe niż ludzka rzeczywistość. Nasze słowa rzeczywistość tylko opisują, a Boże Słowo tworzy rzeczywistość. Wszystko zachowuje się tak, jak Bóg powie. Jeśli chcemy być bezpieczni w świecie – przyjmijmy Słowo, które rządzi światem.

Strona 3 z 75

logo

caritas

Liturgia na dziś

Copyright © 2025 Parafia Św. Józefa w Sandomierzu. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Joomla! jest wolnym oprogramowaniem wydanym na warunkach GNU Powszechnej Licencji Publicznej.
DMC Firewall is developed by Dean Marshall Consultancy Ltd